Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu

Sądecko – Spiskie pogranicze

historyczny trakt handlowy wiodący doliną rzeki Poprad

17 września – 30 listopada

Wystawa o Szlaku Winnym.

Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu – zaprasza.

Wśród towarów, sprowadzanych z obcych krajów a spławiającymi Dunajcem, najcelniejsze miejsce dla Nowego Sącza zajmowało wino węgierskie. Pojawiają się wzmianki, że sprowadzane były również wina śródziemnomorskie, jak grecka małmazja lub portugalska madera, które jednak z węgierskimi wcale nie mogły się równać. Bliskość granicy, łatwość komunikacji z Węgrami za pomocą Popradu, położeniem Nowego Sącza nad Dunajcem, spowodowały, że na polu handlu miasto przejęło pierwszeństwo między wszystkimi miastami polskimi na Podgórzu karpackim.
Po wina węgierskie jeździli kupcy sądeccy zwykle sami osobiście, nieraz nawet kilka razy do roku. W prawdzie w roku 1603 polecił Zygmunt III staroście grodowemu sądeckiemu, ażeby zaniedbane prawo Stefana Batorego z r. 1578, zabraniające obywatelom jeździć po wino do Węgier, a nakazujące kupować je w wyznaczonych składach koronnych, pod bezwzględną utratą tychże towarów, w całej rozciągłości przywrócił i pilnie czuwał nad jego wykonaniem, gdyż w skutek tego zaniedbania cena win węgierskich podskoczyła znacznie – jednak o zakupywaniu win przez kupców sądeckich w owych składach koronnych nigdzie nie znajdujemy śladu. Powyższe zatem rozporządzenie królewskie widocznie znowu ostało ominięte i nie weszło w wykonanie, a kupcy sądeccy, jak przedtem tak i potem, dalej jeździli po wina do Węgier.
Wina kupowane były w miejscowościach: Torysa, Kosyce, Preszów, Lewocza, Hunsdorf, Kesmark Bardjów.
Ceny, po których kupowano te wina, były bardzo różnorodne, a objętość beczki, to według owego rozporządzenia królewskiego do starosty grodowego z  r. 1603, pojedyncza beczka miała mieścić w sobie 5 barył, w przeciwnym razie już na granicy były odbierane. (…) Na różnicę ceny, obok dobroci i gatunku wina, wpływała także mniejsza lub większa odległość miejsca, z którego je sprowadzano i ściśle połączone z tym koszta przewozu ale i także sposób płacenia.
Rzadko płacili kupcy gotówką: zazwyczaj dawali większy zadatek, a resztę spłacali później.
Do okoliczności wpływających na ceny win, już nie po jakich  kupowano na Węgrzech, ale po jakich je kupcy sądeccy odbiorcom swoim sprzedawali, należały przede wszystkim koszty przywozu do Nowego Sącza. Przywóz ten odbywał się w sposób dwojaki : lądem i wodą. W kupieckim diariuszu z lat 1607 – 1631Jerzy Tymowski opisuje  nam dosyć dokładnie obraz jednego i drugiego, szczęśliwym trafem oba razy z jednego i tego samego miejsca, tj. z Torsy własności pana Janusza Deżeffiego.
Drugi sposób przywozu,  wodą przebiegał następująco: odstawiano wino wozami do miejsca, z którego rozpoczynał się spływ na Popradzie i  stamtąd spławiano je do Nowego Sącza. Spływ ten odbywał się na tak zwanych płatwach, które zbijano z drzewa nad górnym Popradem i tam od razu je kupowano.
Do kosztów przewozu należała także opłata na komorze celnej węgierskiej, na Bardyjowie i Lubowli.
Wymienione koszty przewozu, znaczne opłaty na komorze celnej węgierskiej, liczne myta krajowe i inne pobory i wydatki, powodowały, że jeżeli wina miały przynieść zysk większy, musiano je kupować w większej ilości, by przynosiły zysk największy, ale większe zakupy wymagały znowu większych nakładów, wynoszących nieraz po kilka tysięcy złotych. Dlatego też kupcy sądeccy, z powodów już wyżej wymienionych, byli zmuszeni, podobnie jak przy handlu miedzią, dla łatwiejszego pokrycia tak ogromnych kosztów zawierać spółki. W takich spółkach dawał się nieraz odczuć  dotkliwie brak gotówki, dlatego kupcy sądeccy w tym wypadku uciekali się do jedynego środka ratunku, jakim było zaciąganie pożyczki.
Wina sprowadzane do Nowego Sącza, rozchodziły się albo na miejscu i po dworach szlacheckich najbliższej okolicy, albo rozwożono i spławiano je na terenie całej Polski. W samym mieście potrzebowały go 3 szynki winne, których właścicielami byli: pisarz miejski, Matys Bereza, Olehoniowa i Mirkowa.
Nie tylko w szynkach winiarskich i sklepach kupieckich przy pogadankach przyjacielskich szlachta sądecka dostarczała kupcom najlepszego zbytu na wino, brała go bowiem także w znacznej ilości i do użytku domowego.
Poza  miastem i dworami szlacheckimi ziemi sądeckiej i rozchodziły się one w znacznie odleglejsze  okolice Polski. Ważnym miejscem zbytu win węgierskich dla Nowego Sącza był przede wszystkim Kraków, gdzie kupowali je tamtejsi kupcy, pobliskie klasztory, okoliczne miasta i Nowy Korczyn.
Kupcy sądeccy prowadzili także handel winem z miastami w północnych częściach Polski, gdzie wino było większą rzadkością i sprzedawano je z większym zyskiem, były to m.in. Lublin i Warszawa.
Podróż taka odbywała się Dunajcem i Wisłą, na wiosnę końcem kwietnia, lub pod jesień z początkiem października, na płatwach tylko do Kazimierza, stamtąd zaś do Lublina wozami.